ImprezyPodroznicze.pl

Serwis prezentujący najciekawsze imprezy podróżnicze z całej Polski! Sprawdź! RSS

Wiesz coś o imprezie podróżniczej? Dodaj imprezę za darmo i bez rejestracji

Wywiad z Elżbietą Dzikowską

Kategoria: Podróżnicy
2012-12-31, 2013-08-31, 2017-06-30, Redakcja ImprezyPodroznicze.pl

Elżbieta Dzikowska to znana wszystkim podróżnik, fotograf i historyk sztuki. Jest współtwórczynią pierwszego, dziś już legendarnego, polskiego podróżniczego programu telewizyjnego "Pieprz i wanilia", a także odkrywcą - wraz z Tonym Halikiem i Edmundo Guillenem odnalazła ruiny ostatniej stolicy Inków - Vilcabamby. Dziś, mimo, że wciąż niemal ciągle podróżuje zarówno po Polsce jak i do odległych krajów, pisze książki, wydaje albumy i organizuje wiele wystaw, często bywa także gościem różnych imprez podróżniczych, podczas których można wysłuchać jej opowieści. Natomiast na łamach ImprezPodrozniczych.pl specjalnie dla naszych czytelników opowiada o swoich pasjach, przygodach i planach.


ImprezyPodroznicze.pl: Wydaje mi się, że już kiedyś bardzo dobrze potrafiła Pani wyczuć czego ludziom potrzeba i za czym tęsknią. A teraz jeszcze również czego nie potrafią, a chcieliby dostrzec.

Elżbieta Dzikowska: Tak? Naprawdę?

IP: A nie jest tak? Niegdyś, kiedy odległe kraje były naprawdę odległe i niedostępne dla większości ludzi, Pani wraz z Tonym Halikiem prowadziła program, który te kraje miał przybliżać. Natomiast teraz, kiedy ludzie zachłysnęli się możliwością podróżowania po całym świecie, Pani opowiada i pisze o Polsce i pokazuje to, co jest tutaj, czego nie trzeba szukać wcale daleko.

ED: A, czyli pośrednio pomagałam realizować marzenia. Bo kiedyś takie marzenia o podróżowaniu były możliwe do zrealizowania tylko na ekranie. A teraz, teraz się jedzie w świat poznawać go, odpoczywać, opalać się, zwiedzać, a w związku z tym zapomina się trochę o własnym kraju. Dlatego właśnie podjęłam próbę przez moje książki - przewodniki "Groch i kapusta" - przybliżenia Polski Polakom. Bo zapewniam Pana, że warto poznać Polskę. Jest to kraj ciekawy, piękny i ma ludzi z pasją, naprawdę. Życie bez pasji to jak potrawa bez soli - powtarzam to do znudzenia, ale jest to przecież prawda, że trzeba mieć jakieś wartości poza materialnym życiem i realizować się, czyż nie?


IP: Oczywiście, że tak. W niektórych z miejsc, o których Pani pisze teraz w "Grochu i kapuście", z pewnością była Pani już wcześniej, między innymi podczas wędrówek czy wypraw kajakowych. Czy w Pani ulubionych przed laty miejscach zaszły ogromne zmiany? Czy pozostały one takie jak były kiedyś?

ED: Myślę, że stały się teraz jeszcze bardziej popularne. Co mnie cieszy i martwi zarazem, bo ja promuję Bieszczady i chciałabym żeby jak najwięcej ludzi napawało się ich urodą i zwiedzało te cudowne okolice i zabytki, bo tam są przecież wspaniale szlaki i cerkiewki. Ale z drugiej strony martwię się, że zostaną one kiedyś zadeptane i już nie będą takie dzikie. Ale myślę, że się na to jeszcze nie zanosi, że jeszcze w tych Bieszczadach można obcować naprawdę z taką wspaniałą, dziką przyrodą. Podobnie zresztą jak również nad Biebrzą, nad którą też bardzo lubię jeździć i często tam bywam, także unosząc się nad nią balonem na gorące powietrze i robiąc zdjęcia; więcej jest tam przybyszów z zagranicy, aniżeli z Polski, przyjeżdżają , żeby obserwować tokowania ptaków.


IP: Czyli są jeszcze takie miejsca, gdzie można odnaleźć spokój.

ED: Tak. I może jeszcze gdzieś na Suwalszczyźnie, na Kaszubach. Niekoniecznie trzeba jechać do Zakopanego, żeby mieć kontakt z naturą. Chociaż Podhale jest też godne uwagi, a to między innymi też z powodu tych wspaniałych kościołków, takich jak ten w Dębnie z świetnymi polichromiami . Naprawdę warto je zwiedzać. Namawiałabym do wędrowania po takich miejscach, gdzie jeszcze nie ma tłumów. A szczególnie do odbycia pielgrzymki po szlaku piastowskim, od Gniezna, przez Ostrów Lednicki, Kruszwicę, Strzelno, Trzemeszno, Mogilno, Czerwińsk, do Płocka - to trzeba poznać, trzeba mieć świadomość własnej przeszłości.


IP: Wiele podróżowała Pani zarówno po Polsce jak i po świecie. Jaki był najdłuższy okres, kiedy nie było Pani w kraju?

ED: Byłam przez rok w Meksyku na stypendium od prezydenta , jeździłam z nim po całym kraju i nie tylko, bo byłam też w Rzymie, na granicy amerykańskiej, na Kubie. To był bardzo ciekawy czas, ponieważ miałam wtedy dostęp do niekonwencjonalnych zakątków tego kraju. A drugi długi wyjazd - to siedem miesięcy w Stanach Zjednoczonych; podróżowaliśmy tam camperem turystycznym po dwudziestu siedmiu stanach robiąc filmy z serii "Pieprz i wanilia" w rezerwatach przyrody i w rezerwatach indiańskich, pokazując prowincję amerykańską, która jest bardzo ciekawa i życzliwa.


IP: Nie wolała Pani wtedy podróżować z plecakiem i namiotem?

ED: Z plecakiem i namiotem też podróżowaliśmy. A nawet łódką płynęliśmy w Meksyku, rozbijając namiot na brzegu rzeki, pośród krów i komarów. Ale głównie podróżowaliśmy camperem, samochodem turystycznym. Z plecakiem i namiotem podróżowałam ze swoim pierwszym mężem - Andrzejem Dzikowskim - po Mazurach, Suwalszczuźnie, Kaszubach i po wszystkich polskich górach.


IP: Autostopem również?

ED: Autostopem również.


IP: A później. Gdy podróżowaliście z Tonym Halikiem po Stanach, zabieraliście Państwo autostopowiczów?

ED: Nie było takiej potrzeby bo nikt nas nie zatrzymywał.


IP: Wiele razy jednak podczas podróży mieszkaliście Państwo w hotelach i właśnie z hotelami, a dokładniej z kluczami hotelowymi wiążą się ciekawe historie.

ED: Myśmy zbierali te klucze i one są teraz wyeksponowane w Muzeum Podróżników imienia Tony'ego Halika w Toruniu, Franciszkańska 11. To swoista mapa naszych wypraw. Tony urodził się w tym mieście i dlatego tam to muzeum powstało, a ja z każdej podróży przywożę do niego to co mogę najciekawszego - są to miedzy innymi obiekty etnograficzne i biżuteria etniczna. Miasto przyznało nam sąsiednią kamienicę - Franciszkańska 9, która jest teraz adaptowana dla potrzeb Muzeum.


IP: A pamięta Pani, który z tych kluczy hotelowych było najtrudniej zdobyć?

ED: Nie pamiętam. Czasami to... kradliśmy je po prostu. Czasami płaciliśmy za nie. Czasami sami nam je ofiarowywali, jak powiedziałam, do jakich celów są nam potrzebne. Różnie z ich zdobywaniem było.

IP: Czyli czasem można to było załatwić legalnie?

ED: Tak, ale czasem trochę tak... nielegalnie.

IP: A często poza tymi sprawami z kluczami trzeba było gdzieś podczas podróży naginać prawo?

ED: Nie. Jak jest prawo, to trzeba je przestrzegać. Staram się to robić.

IP: Podobno dla Pani najważniejszą receptą na życie jest pozytywne nastawienie.

ED: Tak, oczywiście. Bo trzeba patrzeć optymistycznie, trzeba się uśmiechać i wtedy łatwiej jest realizować swoje pragnienia i łatwiej żyć w ogóle, jeżeli się patrzy optymistycznie w przyszłość. I to właśnie polecam Polakom - uśmiech, a nie narzekanie. Najkrótsza droga do serca.

IP: Jeżeli podchodzi Pani tak pozytywnie do ludzi, to z pewnością również ufa im Pani. Wiadomo, że z pewną dozą rozsądku, ale jednak.

ED: Tak. Bo jak się ufa ludziom i im się przesyła dobrą energię, to się taką też otrzymuje. Oczywiście nie zawsze jest to regułą, ale łatwiej wredy nawiązywać kontakty, także w podróży.


IP: Miała Pani kiedyś z powodu tego zaufania do ludzi jakieś poważne problemy?

ED: Owszem. Ale nie będę o nich mówiła.

IP: Przez to pozytywne nastawienie nie wpisuje się Pani w stereotyp wiecznie narzekającego Polaka. Skąd to nastawienie się wzięło? Zostało Pani wpojone w dzieciństwie czy może jest nabyte?

ED: Wie Pan, ja myślę, że ono jest u każdego naturalne, tylko jednych potem mija; może wpływa na to charakter, może właśnie charakter, może genetyka, może siła woli, myślenie, że się uda, a nie, że się nie uda. A jak się nie uda, no to trudno, spróbuję raz jeszcze.

IP: A są jakieś rzeczy, na które Pani jednak mimo wszystko narzeka?

ED: (śmiech) Na swój kręgosłup, ale nie mam na to rady. Mój kręgosłup dużo w życiu przeszedł . Dużo nosił, dużo chodził, dużo sterował na wodach rozmaitych, zwłaszcza na morzu. I teraz nieco doskwiera. Ale też się nie poddaję , walczę i w dalszym ciągu staram się wyjeżdżać w podróże nawet dalekie, z aparatem fotograficznym. Przyjaciele mi pomagają w noszeniu bagażu. Mam wielu przyjaciół, dobre kontakty z ludźmi. Da się żyć.


IP: A co Pani uważa za swoją największą zaletę? Czy właśnie to pozytywne nastawienie, otwartość czy może coś zupełnie innego?

ED: Czy ja mam jakieś zalety? Trudno mi mówić samej o moich zaletach. Może to, że łączę ludzi. Przyjaciele moich przyjaciół są moimi przyjaciółmi. Moi przyjaciele też się ze sobą przyjaźnią. Staram się właśnie, żeby łączyć ludzi, a nie dzielić. Przeciwnie jak niektórzy politycy (śmiech).

IP: A wady?

ED: Niecierpliwość, chyba.

IP: Jest jednak czasem przydatna w podróży. Czasem więcej można dzięki niej zdziałać.

ED: Tak, to ma również pozytywne znaczenie. Ale też i negatywne. Jestem niecierpliwa, wszystko chcę zrobić i mieć od razu.

IP: A są jakieś słowa, których Pani nadużywa?

ED: Nie zastanawiałam się nad tym. Może "aliści" (śmiech) – pewnie nadużywam tego słowa podczas spotkań i w pisaniu.

IP: Skąd w ogóle wzięła się u Pani chęć podróżowania? Czy były to jakieś książki w dzieciństwie, może czyjeś opowieści?

ED: Ja pochodzę z Podlasia i tam jest dużo pięknych terenóww, lasów, więc po nich chodziłam od dziecka, Potem, kiedy studiowalam sinologię, po czwartym roku zostałam rzucona na głęboką wodę, czyli wysłano mnie do Chin. Bardzo źle ją zniosłam i marzyłam, żeby już nigdy nie wsiąść do samolotu. Nie udało się.

IP: A jako dziecko myślała Pani o podróżach?

ED: Kiedy byłam dzieckiem, to nawet nie były wyobrażalne marzenia o podróżach. Były takie czasy. Ale na sinologii dowiedziałam się różnych rzeczy, o różnych miejscach. O Angkor Wacie na przykład. I marzyłam żeby tam pojechać. I te marzenia po trzydziestu pięciu latach się spełniły. Czyli trzeba marzyć.

IP: I czasem trzeba być cierpliwym.

ED: No właśnie (śmiech). Nie da się inaczej.

IP: Wielu ludzi w dzisiejszych czasach gdzieś wyjeżdża. Po powrocie natomiast chcą dzielić się swoimi wrażeniami z innymi i organizują spotkania, pokazy slajdów, filmów z podróży. Pani również uczestniczy w takich spotkaniach.

ED: Ale ja sama ich nie organizuję. Mam mnóstwo propozycji, nie mogę z wielu skorzystać , muszę mieć więcej czasu na pracę osobistą, na pisanie, na zdobywanie wiadomości. Ale bardzo lubię spotkania z moimi czytelnikami i widzami. Wydaje mi się, że mam dobry kontakt z ludźmi.

IP: A brała Pani w nich udział również jako widz?

ED: Nie, nie. Jako bohater! (śmiech)

IP: Program "Pieprz i wanilia" to było swego rodzaju takie właśnie spotkanie, tyle, że mniej bezpośrednie, bo z telewidzami. Nie spotkałem się z żadnymi negatywnymi opiniami o tym programie.

ED: Ten program miał w porywach 18 milionów widzów, dowiedziałam się z telewizji. Teraz wszystkie razem programy podróżnicze tyle nie mają. Kiedyś to był jedyny program o podróżach. Świat był zamknięty, a to było takie okienko.

IP: No, ale chyba nie to, że był jedyny, było przyczyną jego sukcesu.

ED: Mam nadzieję, że nie tylko. Także to , ze był poznawczy, że ja coś wiedziałam, że Tony miał charyzmę i porywał ludzi.

IP: Pamięta Pani jakie były najciekawsze potrawy na jakie natrafiła Pani podczas swoich podróży?

ED: W Gabonie jadłam pytona. A w Meksyku pierożki nadziewane jajeczkami mrówek.

IP: A co wspomina Pani najlepiej?

ED: Wolę pytona od pierożków. Pierożki zjadłam, bo nie wypadało odmówić.

IP: A w temacie muzyki - wiem, że urzekły Panią kiedyś tybetańskie chóry i ich śpiew.

ED: Tybetańskie, lamaistyczne chóry. Słuchałam ich w Ladakhu, to naprawdę fantastyczne, metafizyczne przeżycie.

IP: A jakiej muzyki słucha Pani na co dzień. Przywozi Pani muzykę z podróży?

ED: Niewiele. Ja słucham muzyki klasycznej.

IP: No właśnie - jest Pani klasyczną melomanką, podróżnikiem, historykiem sztuki, pisarzem, możnaby jeszcze długo wymieniać.

ED: I fotografem!

IP: Oczywiscie, fotografem.

ED: Niedawno otworzyłam wystawę na lotnisku w Pyrzowicach moich dużych formatów "Świat z bliska"; fotografuję małe fragmenty natury i przeskalowuję je do dużych formatów, przez co stają się abstrakcją, pozostając jednakże realnymi

IP: A gdyby miała Pani wybrać trzy słowa, które Panią określają? Fotograf, pisarz, historyk, podróżnik? Trzy najważniejsze?

ED: Czy ja wiem... podróżnik, krytyk sztuki, fotograf. Teraz ustaliłam to z Panem.


IP: W tej kolejności czy tu już kolejność jest losowa?

ED: Może jednak krytyk sztuki teraz już jest po fotografie.

IP: Gdzie będzie można Pani wystawy w najbliższym czasie oglądać, oprócz Pyrzowic?

ED: Pierwszego września była otwarta duża wystawa w Opolu w Galerii Sztuki Współczesnej. W Szczecinie miała miejsce wystawa wspólna z Izabelą Staniszewski - "Norweskie inspiracje, która teraz wędruje ddo Katowic, potem Olsztyna..

IP: A jak najbliższe plany na podróże?

ED: Do Buska na rehabilitację w październiku, po to żeby móc wyjechać w listopadzie do Indii północno-wschodnich, do plemion.

IP: Bardzo dużo. Na koniec zapytam z wyprzedzeniem - gdzie planuje Pani spędzić Święta?

ED: Święta? Oczywiście w Hotelu Górskim w Ustrzykach Górnych, których jestem honorowym obywatelem. Jak nawet w Polsce wszędzie plucha, to tam śnieg i słońce. Tak czy inaczej – stale jestem w ruchu.

IP: Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Dziękuję bardzo za rozmowę.

ED: Ja również dziękuję.

Wywiad dla portalu ImprezyPodroznicze.pl przeprowadził Robert Kmiecik.

Wywiad z Elżbietą Dzikowską